Jak daleko nam od steampunku?

Niedawno miałem okazję rozmawiać ze znajomym o energetyce. Była to standardowa rozmowa fantastów, więc musiało pojawić się jakieś nietypowe pytanie. Tym razem brzmiało ono: „Jak daleko nam od steampunku” – biorąc pod uwagę cały nasz dorobek technologiczny: loty w kosmos, energetykę jądrową oraz elektryczne samochody. Tak pojawił się pomysł na ten felieton.

W gruncie rzeczy, warto zastanowić się nad tym pytaniem. Jak, tak naprawdę, daleko nam od świata napędzanego parą? Przecież bliżej nam Cyber- niż Steam- punku. I jak to z tezami bywa, odpowiedzi są dwie i to bardzo konkretne: Tak i Nie. Oczywiście obie są w jakimś stopniu prawdziwe, tak to bywa jeśli świat postrzega się Metodą Naukową, a nie zwykłym przeczuciem czy opinią. Aby zadowolić Imperatyw Naukowy (nazwa własna autora: można używać do woli) musimy rozebrać każda odpowiedź na czynniki pierwsze. Nie będzie to łatwe, więc na potrzeby tekstu skorzystam z uproszczeń. Lecz nie bójcie się! Dodam źródła i linki do ciekawych stron, abyście o przedstawionych zagadnieniach mogli przeczytać więcej.

Miasto w stylu Cyberpunk
Źródło: Red Thread Games

„NIE”

Dla lepszego efektu i dlatego, że tak jest prościej wytłumaczyć, zacznę od negatywnego rozebrania naszej tezy. Właściwie nie tyle negatywnego, a w bardziej po stronie „Cyber-”. A więc, dlaczego blisko nam do Cyberpunku? Odpowiedź wydaje się prosta i nawet nie trzeba jej mocno rozwijać, ale i tak dajcie mi na to szanse.

Pierwszą rzeczą, która przychodzi mi na myśl kiedy mówię „cyberpunk”, są wszczepy i augmentacje wszelkiego rodzaju. Jak w naszym 2020 roku jest nam do nich daleko?

Nie mam dla was dobrej nowiny – wszystko jest jeszcze w powijakach. Co prawda badania prowadzone są już od przeszło 10 lat, lecz ciągle trwają w fazie eksperymentów i prób medycznych. No i oczywiście, nie ma mowy o augmentacji pamięci czy wydolności. Wszystkie siły w tej dziedzinie skierowane są raczej w stronę medyczną – bardziej chce się naprawiać coś niż poprawiać. Zgodnie z tym opracowywane są wszystkiego rodzaju protezy i egzoszkielety, mające pomóc sparaliżowanym i okaleczonym pacjentom normalnie poruszać się i funkcjonować. Do kompletu dochodzą sztuczne zmysły, jak wzrok czy smak. Wprawdzie w badaniach wzroku jest już opracowywana typowa augmentacja pozwalająca nam wykroczyć poza ograniczenia ludzkiego oka, ale podążamy w tym kierunku małymi krokami [1].

Drugi argument Cyber to oczywiście CYBER przestrzeń. Opisana bardzo dokładnie przez Gibsona w „Trylogii Ciągu” i wykorzystywana później w każdym przejawie nurtu cyberpunku. Z cyberprzestrzenią jest trochę lepiej. Bezpośredni przykład to niedawno wydana gra komputerowa Half-Life Alyx, która pozwala nam na pełną interakcje z otoczeniem. Należy pamiętać jednak o jednym – bez porządnej augmentacji nie ma możliwości pełnego doświadczenia” cyberświata. Musimy mieć jakaś możliwość bezpośredniego wpływania na zmysły, a bez wysłania sygnału do odpowiednich ośrodków w mózgu to raczej jest niemożliwe.

Mimo wszystko mamy jednak na tym polu spore postępy. Nie licząc falstartu AR parę lat temu w postaci Google i Microsoft glass, dziedzina VR rozwija się w szybkim tempie do tego stopnia, że technologią zainteresowała się… medycyna. Jeżeli w jakiejś technologii dostrzegamy potencjał medyczny, oznacza to jej potencjał, chociażby pod kontem finansów i dalszych badań. Tak więc VR wykorzystujemy obecnie w leczeniu bólu i urazów psychologicznych. Badania wykazują, że osoby z pełnymi oparzeniami ciała przebywające w „chłodnym” wirtualnym środowisku odczuwają mniejszy ból. Osoby z PTSD również są eksperymentalnie leczone za pomocą wirtualnej rzeczywistości.  VR zaczyna być stosowane także w innych gałęziach medycyny. W szybkim rozeznaniu na potrzeby tego felietonu znalazłem wzmianki o wykorzystywaniu VR oraz IoT do obrazowania podczas zabiegów chirurgicznych –  trudno tego wszystkiego nie skojarzyć z cyberpunkiem [2].

Miasto w stylu Steampunk
Źródło: Macrocosm Entertainment, Inc.

TAK

Przyszła kolej na argumenty przemawiające za moją odpowiedzią i dotyczące bardziej dziedziny, którą się zajmuję, czyli argumenty „steam”. Wbrew mniemaniom, że „przecież nie mamy nic na parę”. Dla ścisłości, niech będą to argumenty „steam/diesel”.

Jaki jest najpowszechniejszy cykl energetyczny na świecie? Na pewno uczyliście się go na fizyce. Otóż moi drodzy, najpowszechniejszy cykl energetyczny to cykl Diesla [3]. Mówi wam coś ta nazwa? Wykorzystujemy go w samochodach i fabrykach, a także na statkach. Co z tego wynika? Może i nasze samochody są coraz bardziej opływowe i mają wspaniałe wyposażenie wewnątrz kokpitu, ale pod maską posiadaną ciągle lekko tylko zmodyfikowana technologia z XIX wieku. Oczywiście w silnikach benzynowych stosujemy cykl Otta, ale to też nie jest najnowsza technologia na miarę cyberpunk.

Gwoździem do trumny jest jednak inna sprawa. Niezależnie jak zaawansowany jest twój komputer, jak wspaniały masz elektryczny samochód, ile kilometrów przejedzie twoja nowoczesna hulajnoga, wszystko potrzebuje jednego medium – prądu elektrycznego.  A z tym tkwimy w Steampunku tak mocno, że zakrawa to już na syndrom sztokholmski.

Zapytacie zapewne o elektrownie jądrowe, bo przecież uważamy je za znacznie nowocześniejsze niż te klasyczne, węglowe. Elektrownia atomowa z całą pewnością nie powinny być tak „zacofana”. Myślenie o niej w ten sposób obarczone jest jednak podstawowym błędem. Ale po kolei. Na potrzeby tego artykułu pominę energię odnawialną ponieważ jej udział w światowej produkcji jest wciąż niewielki. Skupie się więc na głównych metodach wytwarzania elektryczności.

Jak działa taka klasyczna elektrownia? Proces jest bardzo prosty: podgrzewamy wielki kocioł wody, np. za pomocą węgla, a uzyskaną parę kierujemy na turbiny które, w uproszczeniu, generują prąd [4]. Jak działa elektrownia jądrowa? Czy uzyskujemy energie elektryczną z rozszczepienia jądra atomu uranu? Nie do końca. Po pierwsze, nie tylko uranu. Istnieją również elektrownie plutonowe. Po drugie, nie uzyskujemy elektryczności z samego rozbicia jądra atomowego. Więc jak? A no, wykorzystując energię uzyskaną z rozszczepienia podgrzewamy kocioł wody, po czym wytworzona para kierowana jest na turbinę [5]. Brzmi znajomo? Jak widać, do produkcji prądu wykorzystujemy dalej starą, dobra maszynę parową. Zmienia się tylko sposób podgrzania wody w kotle.

Pracujemy jednak nad tym, aby ten proces usprawnić. Jednym z pomysłów jest elektrownia fuzyjna, opracowywana przy międzynarodowej współpracy ITER [6]. Niestety, proces ten jest bardzo kosztowny, a do tego sprowadza się, jak na razie, znów do maszyny parowej. Dostrzegacie teraz, w jakim błędnym kole jest nasza energetyka?

Innym pomysłem były z kolei niewielkie generatory, które miały wyłapywać elektrony bezpośrednio wyprodukowane w reakcji fuzji jądrowej i na tyle małe, aby dało się je zmieścić „na kuchennym stole”. Wyobrażacie sobie to? Świat bez kabli elektrycznych ponad ulicami, gdzie każdy budynek miał by własne niezależne źródło energii. Lecz jest mały problem… Technologią interesuje się wyłącznie amerykańska armia i przemysł zbrojeniowy, przez co źródeł jest naprawdę mało i ciężko znaleźć jakiekolwiek w 100% wiarygodne. Ostano firma Lockheed Martin ogłosiła, że jest blisko stworzenia czego takiego. Jednak poszukując informacji trafiam tylko na ich stronę [7].

Podsumowując: moim zdaniem żyjemy jednak ciągle bliżej Steampunku niż Cyberpunku, lecz mamy tendencje rozwojową (może poza energetyką). Jest więc nadzieja. Oczywiście, wpływ wielkich korporacji na nasz świat także warto przedyskutować, ale z tym zapraszam wszystkich zainteresowanych na kolejne spotkanie!

Autor: Bartosz Łysakowski (Kruk Fandomowy)
Ilustracja nagłówka: Kaitan

PRZYPISY:

  1. Human augmentation: Past, present and future
  2. Virtual Reality
  3. Diesel Cycle
  4. Jak działa elektrownia?
  5. Elektrownia jądrowa
  6. ITER
  7. Compact Fusion

Może Ci się również spodoba