Technologia na błędnym kole ewolucji
Niezwyciężony, powieść Stanisława Lema wydana w 1963 r., okazuje się dziś najbardziej żywotnym utworem polskiego mistrza science fiction. I jednocześnie – na wielu polach – najbardziej dziś proroczym. Dewolucja technologii w postępie pozbawionym kontroli, ekstremalna ekonomizacja środków walki, ekonomia kultury – Niezwyciężony to cała kopalnia przerażająco trafnych diagnoz naszej współczesności.
Niezwyciężony zawsze stał nieco w cieniu innych wielkich utworów Stanisława Lema: ani nie doczekał się liczby analiz takiej jak Solaris czy Głos Pana, ani nie uwodził językową brawurą i nowatorstwem Cyberiady. Choć jest nazywany „najbardziej filmowym tekstem Lema”, nigdy nie doczekał się ekranizacji (w przeciwieństwie do innych utworów Lema). Nie stał się też Niezwyciężony nigdy kopalnią „proroctw” na miarę czytnika e-booków z Powrotu z gwiazd, jak i na listach wszelkich „Lema prognoz spełnionych” trudno szukać pomysłów z tej właśnie powieści; sama warstwa filozoficzna zdaje się też w nim znajdować na nieco dalszym planie, przynajmniej w porównaniu z akcją i atmosferą, czerpiącą garściami z fantastyki grozy.
Tymczasem dziś, po ponad 60 latach od pierwszego wydania, to właśnie Niezwyciężony okazuje się tą spośród powieści Lema, która najlepiej zaadaptowała się do współczesnego rynku kultury popularnej (przynajmniej w Polsce), jak i – czytana z perspektywy rozmaitych doświadczeń ostatnich lat –zdaje się najbardziej syntetycznie opisywać rozgrywające się na naszych oczach wydarzenia. Jeśli nie wprost, to poprzez znakomitą pojemność metafory.
Słowem przypomnienia: załoga kosmicznego krążownika „Niezwyciężony” przybywa na pustynną planetę Regis III, by zbadać sprawę zaginięcia bliźniaczej jednostki, „Kondora”. Regis III to glob zupełnie martwy, przynajmniej na lądzie. Martwa okazuje się także załoga odnalezionego po jakimś czasie „Kondora”; odtworzone zapisy jej ostatnich chwil wskazują na niewytłumaczalne, irracjonalne zachowania zaginionych, które doprowadziły do ich śmierci. Czy to jakiś zbiorowy obłęd? A może nieznana infekcja? Dochodzenie w sprawie katastrofy szybko wkracza na nowe tory, gdy astronauci z „Niezwyciężonego” nawiązują kontakt z jedynym mieszkańcem Regis III – rojem nanomaszyn, który z morderczą skutecznością unicestwia wszystko, co tylko uzna za zagrożenie. A że za zagrożenie uznaje niemal wszystko, co się rusza i wykazuje znamiona celowego działania…
Wspomniałem o pokrewieństwie Niezwyciężonego z fantastyką grozy. Horror gra na dwóch lękach, będących awersem i rewersem większego lęku przed śmiercią: lęku przed utratą integralności cielesnej, która prowadzi do śmierci fizycznej, dosłownej oraz lęku przed utratą integralności psychicznej, która prowadzi do śmierci wewnętrznej. Potwór w Niezwyciężonym (śmiało można tak nazwać martwy rój) wobec ludzi obiera tę drugą, mniej dosłowną, ale nie mniej przerażającą strategię: unicestwia ich osobowość oraz wyższe funkcje poznawcze. Lem w mistrzowski sposób (który plasuje go w moim osobistym panteonie twórców nie tylko science fiction, ale też literackiego horroru) rozgrywa płynącą z tego niesamowitość, fundując nam w „Niezwyciężonym” chwile zgrozy oparte na ekstremalnym dysonansie poznawczym: widzimy dorosłychludzi „zresetowanych” psychicznie do stanu niemowlęcego, widzimy – w jednej z najbardziej pamiętnych scen – kostkę mydła z odciśniętymi śladami zębów, zapewne człowieka, który albo umierał z głodu, ponieważ niebył w stanie zapewnić sobie pożywienia.
Potwór z Niezwyciężonego jest zresztą nader paradoksalny. Z jednej strony stanowi siłę natury: nie można z nim negocjować, odwoływać się do jakichkolwiek argumentów moralnych, nie sposób z nim walczyć (o czym zadufani w sobie, pewni swej wojennej potęgi Ziemianie przekonują się w bardzo bolesny sposób). Można jedynie próbować się przed nim chronić. Z drugiej strony ta „siła natury” jest przecież – tę koncepcję przedstawia paleobiolog Lauda, formułując teorię nekrosfery – wytworem technologii militarnej, która osiągnąwszy stopień złożoności pozwalający na samoreplikację maszyn, zaczęła podlegać prawom doboru naturalnego. I wtedy stało się z nią coś niezwykłego.
Rój – zdecentralizowany, złożony z niezliczonej masy łatwo powielających się maszyn, które w pojedynkę nie znaczą nic, ale w chmarze są w stanie unicestwić najbardziej złożone i najpotężniejsze artefakty technologiczne – jest paradoksalnym efektem jednoczesnej ewolucji i dewolucji. Albo tym punktem, w którym ewolucja, nagradzająca przetrwaniem jedynie najlepsze zdolności adaptacyjne, wkracza na ścieżkę maksymalnego upraszczania i usuwania wszelkich elementów redundantnych (w tym również złożonych zdolności poznawczych), które jako zbyt energochłonne z punktu widzenia imperatywu, jakim jest przetrwanie i replikacja, stanowią słabość.Można zatem powiedzieć, że w Niezwyciężonym ewolucja – jako proces odbywający się poza wszelką wolą, intencją i kontrolą – zatacza wielkie koło. Jej ostateczny produkt okazuje się jednocześnie czymś optymalnie przystosowanym, jak i skrajnie – przynajmniej z ludzkiego punktu widzenia – zdegenerowanym.
Sytuacja ta stanowi przyczynek do co najmniej kilku interesujących pytań. Najbardziej palącym zdaje się to przyszłość technologii pozbawionej nadzoru i ograniczeń ze strony bytów obdarzonych wolą i poczuciem celu, w warunkach ograniczonej podaży energii. W powieści Lema dla technologii, u podstaw której stoją dwa zasadnicze imperatywy biologiczne: przetrwanie i walka (konieczność przetrwania implikuje konieczność walki, często także prewencyjnej), z upływem czasu poziom energochłonności staje się podstawowym kryterium doboru: ewolucja nekrosfery po prostu eliminuje wszystko, co ma choć trochę „wyższe zużycie paliwa”, choćby miało to zużycie oznaczać także jakąkolwiek wyższą inteligencję.
Konkluzja, że proces ewolucyjny – który jest zupełnie ślepy i nie kieruje się żadną wyższą racją – może w obliczu ograniczonych zasobów energetycznych bez żalu poświęcić coś, co uznajemy za jego koronne dzieło, czyli samoświadomą inteligencję, musi napawać niepokojem, zwłaszcza w kontekście rozwijających się technologii SI. Wprawdzie jeszcze siedzą one potulnie w kagańcu naszych zakazów i własnych póki co ograniczonych możliwości, ale można założyć, że – ponieważ będący odnogą ewolucji postęp jest procesem rozgrywającym się ponad ludzką wolą – sytuacja ta ulegnie zmianie; wówczas nasza progenitura stanie się naszą konkurencją o zasoby. A to będzie oznaczało nieuchronną wojnę.
Zagadnieniem drugim, mniej oczywistym, uobecnionym bardziej w roju jako metaforze, jest skutecznośćprzetrwania albo osiągania dominacji. Chociażbyna rynku kultury. W tym kontekście Niezwyciężony stanowi przenikliwą diagnozę świata, w którym formy prostsze do przyswojenia – czyli wymagające mniejszego wysiłku – wypierają z wolna (choć proces ten zdaje się przyspieszać na naszych oczach) formy bardziej złożone, być może oferujące więcej możliwości i większą gratyfikację, ale jednocześnie domagające się zapłacenia za nią wyższej kwoty uwagi czy wniesionego do interakcji kapitału kulturowego. Świat Regis III to homogeniczna pustynia, która tylko jeden rodzaj „dobra” ma do zaoferowania: takiego, które wprost, ze śmiertelnym skutkiem, człowieka ogłupia (poddani przez rój „udarowi elektromagnetycznemu” ludzie umierają z głodu i pragnienia, bo nie rozumieją nawet tego, że aby żyć, muszą pić i jeść, a jeśli nawet takie odruchy w nich występują, to nie potrafią ich właściwie ukierunkować).
Jeżeli przyjmiemy bardzo ogólne założenie, że teksty kultury mogą poszerzać naszą wiedzę i stymulować zdolności poznawcze, to teksty kultury najlepiej dopasowane pod względem energochłonności do potrzeb i możliwości współczesnego odbiorcy – zbudowane z całych bloków schematów i szablonów już rozpoznawanych, już zakodowanych u czytelnika – działają dokładnie odwrotnie. Nie otwierają, ale zamykają, nie stymulują, ale petryfikują; nie stawiając żadnych pytań – oduczają umiejętności stawiania pytań. Jedyne, co robią z zadziwiającą skutecznością, to zapewnienie dopaminowego zastrzyku, gdy mózg dostaje swój ulubiony bodziec.
Trzecim zaś tematem, które wybrzmiewa szczególnie groźną nutą, jest przyszłość konfliktów zbrojnych w dobie rozwoju technologii. Także tu można dostrzec ciekawe paralele ze współczesnością. Od ponad dwóch lat obserwujemy wojnę, spowodowaną przez barbarzyńską napaść Rosji na Ukrainę. Oprócz spektaklu medialnego na niespotykaną skalę – spektaklu, który sam w sobie jest orężem w wojnie informacyjnej – możemy być świadkami pewnego przesunięcia środków ciężkości, gdy małe, względnie tanie środki walki (na przykład drony, często latające w rojach) nie tylko skutecznie zwalczają większe, znacznie bardziej zaawansowane i kosztowne środki bojowe, ale też, poprzez asymetrię zasobów potrzebnych do wytworzenia, stanowią broń ekonomiczną. Ataki „rojem” nie są wyłącznie domeną zminiaturyzowanych technologii: choć „mięsne szturmy” putinowskiej armii zużywają „zasoby siły żywej” w zatrważającym tempie, walka tanią masą okazuje się wciąż skutecznym – z punktu widzenia postępów na froncie, być może powolnych, ale metodycznych – sposobem wywierania presji na obrońcach Ukrainy, teoretycznie wyposażonych w nowocześniejsze środki bojowe. Jako żywo przypomina to – co bardzo jest zresztą niepokojące – pamiętną scenę bitwy Cyklopa, najpotężniejszej broni w arsenale Ziemian z rojem, gdy konstrukcyjnie w gruncie rzeczy prymitywna, ale nieograniczona masa, była w stanie, mimo ogromnych strat własnych, pokonać broń, której teoretycznie nic nie miało prawa pokonać.
Podobnych punktów zaczepienia do dyskusji Niezwyciężony daje niebywale dużo, w tych ograniczonych formą internetowego wpisu rozważaniach pominąłem przecież cały kluczowy, humanistyczny wątek powieści, gdy Rohan, wbrew wszelkiej logice i nadziei, powodowany jedynie moralnym obowiązkiem i lojalnością wobec drugiego człowieka, rusza w beznadziejną odyseję przez spustoszony krajobraz, w poszukiwaniu zaginionych towarzyszy, choć z góry wiadomo, że nie ma szans odnaleźć ich żywych. „Niezwyciężonego” można czytać i przeżywać na różnorakie sposoby: humanistyczny traktat, filozoficzną medytację nad technologią toczoną kołem ślepej siły postępu albo po prostu wartką powieść przygody i grozy. Z każdego punktu widzenia i potrzeb czytelnik będzie zadowolony.
Być może właśnie ta wielowymiarowość sprawiła, że nieoczekiwanie po latach to właśnie ta powieść okazała się najbardziej żywotną, przynajmniej dla współczesnej kultury popularnej. Kilka lat temu mogliśmy cieszyć się wybitną adaptacją komiksową Rafała Mikołajczyka, w ubiegłym roku studio Starward Industries zaprezentowało światu nie mniej znakomitą egranizację. Jedną z pierwszych polskich superprodukcji audiobookowych, do których nie tylko zaangażowano gwiazdy, ale i wykorzystano najnowszej nowinki z zakresu inżynierii dźwięku, był właśnie Niezwyciężony zrealizowany przez Audiotekę. Powieść, o której zawsze mówiło się, że spośród wszystkich książek Stanisława Lema najlepiej nadawałby się na blockbuster, odnalazła drugą młodość w zupełnie nowych mediach, wciąż zachowując swój niepowtarzalny nastrój i nie tracąc nic a nic z ciężaru gatunkowego. Najnowsze, prezentowane tu wydanie, które ukazało się nakładem Wydawnictwa Literackiego, wzbogacono właśnie kadrami z rzeczonej gry. Wspaniała forma tej publikacji jest absolutnie godna jej treści.
Autor: Wojciech Gunia
Ilustracja nagłówka: zbiory autora
Wojciech Gunia: Pisarz i tłumacz. Absolwent Wydziału Polonistyki UJ, debiutował w 2014 r. zbiorem opowiadań Powrót, który był jednocześnie pierwszym polskim powojennym, w pełni autorskim zbiorem tekstów w gatunku weird fiction. W 2016 r. ukazała się jego druga książka, a jednocześnie pierwsza powieść, Nie ma wędrowca, uhonorowana Nagrodą im. Stefana Grabińskiego za rok 2016 dla najlepszego polskiego horroru. Kolejne książki, Miasto i rzeka (2018) i Dom wszystkich snów (2020) umocniły renomę pisarza jako jednego z najoryginalniejszych współczesnych twórców literackiego horroru w Polsce. W 2021 do rąk czytelników trafiła kolejna książka, łącząca prozę poetycką i album fotograficzny, Złe wszechświaty. Za swoich literackich mistrzów uważa Thomasa Ligottiego, Brunona Schulza i Stanisława Lema, od którego uczył się myślenia o fantastyce i jej roli w literaturze.